Mama Zosia i Marysia postanowiły nadać myszce imię Ania. Ania z Sylvanianowego wzgórza - czyż nie ładnie brzmi? Ania rosła jak na drożdżach i pan Tadzio zrobił jej łóżeczko. Prawdziwe łóżeczko z kolumienkami i kuleczkami na zakończeniach. Do tego tak ładnie je pomalował. Myszce na pewno będzie się w nim wygodnie i słodko spało.
Zima trzymała mrozem za uszy. Wszyscy już tęsknili za wiosną. Pewnie dlatego szukając jakiegoś ciepłego kąta przyplątał się do Marysi mały rudy kotek. Po prostu któregoś razu prędziutko wbiegł przez właśnie uchylające się drzwi do domku. Wpadł, miałknął cieniutkim głosikiem i pobiegł na pięterko. Taak, dobrze trafił. Zgrabnym skokiem znalazł się na fotelu, zwinął w kłębuszek i zasnął.
Papier przykleiłam zwykłym klejem do drewna. Spodziewałam się, że może być trudno, bo taki klej absolutnie nie nadaje się do tapetowania, ale dopiero po wyklejeniu domku stwierdziłam, że trzeba było kleić krochmalem. Cóż, pięterko będę kleić na krochmalu właśnie.
Ale tapetowanie się udało, nawet jeśli klej był nieodpowiedni:-) Kuchnia bardzo na tym zyskała i zrobiła się przytulna;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!